Raport z sesji lipcowej :-)
Wczoraj odbyła się sesja, w której Nekrus i Soldiana odkryli straszliwą prawdę.
Gort "Hardhead" zapadł na tajemniczą chorobę, nie mógł rozmawiać logicznie ani myśleć. Soldiana starała się swoimi umiejętnościami leczenia odeprzeć chorobę, lecz niestety stan wodza nie ulegał zmianie. Nawet eliksiry przygotowywane przez adeptkę klanu Black Lion Corsaadi Urthadar nie były w stanie zbić choroby władcy. Wtedy przy doradztwie wieszczki barbarzyńców Soldiana postanowiła wraz z Nekrusem owiedzieć byłego męża zabitej przez Ghoule Darelli. Nie czekając ani chwili dłużej obydwoje wyruszyli w poszukiwaniu lekarstwa, niestety wcale to nie było proste jak się okazało. Przybywając do chaty Rorthalla okryli iż płot jego ogródka jest połamany i widnieją tam ślady małych stóp. Nieufny barbarzyńca o mało co nie zastrzelił przybyłych, lecz słysząc imię siostry swojej żony wpuścił obcych do środka chaty. Soldiana uleczyła mu nogę, okazało się iż rana pochodzi od walki z ghulem, których to ostatnio nie brakuje w okolicy. Jakby na potwierdzenie tych słów drzwi wyważył ghul sycząc głośno. Po udanym strzale Soldiany w klatkę bestii i ciosie miecza Rorthalla nieumarły padł na ziemię martwy(już na dobre). Barbarzyńca wyjaśnił iż nie pomoże poszukiwaczom, póki nie zrobią porządku z koboldami w jego okolicy, które bezczelnie jak to ujął: "podpieprzają" mu warzywa. Kiedy Nekrus udowodnił siłując się na rękę że nie będzie obciążeniem dla barbarzyńcy w podróży(te męskie ego) Rorthall śmiejąc się zaprowadził oboje pod opuszczoną kryptę, w której rezydowało plemię koboldów.
Soldiana wraz Nekrusem prowadzili twarde negocjacje. :-)
Po dosyć burzliwej rozmowie ze strażnikami(jeden uciekł przestraszony mocą Nekrusa, drugi starał się zakłuć bohaterów oszczepem) Soldiana niosąc na ramieniu knąbrnego kobolda(związanego jak baleron) weszła do środka. Okazało się iż plemię koboldów umiera z głodu, panoszące się w Lurkwood ghule wypłoszyły całą zwierzynę. Yrdrasyl władczyni plemienia obiecała iż nie będzie zabierać barbarzyńcy warzyw jeżeli uda się zawalić przybyłym kładkę nad jarem, przez który to ghule wchodzą na terytorium koboldów. Wraz z pomocą dwóch koboldzkich wojowników Soldiana wraz z Nekrusem zawalili kładkę, w między czasie ranny od strzały Nekrusa ghoul zdążył przeskoczyć przez prowizoryczny mostek, lecz celny cios z Buzdygana Soldiany zapoznał go z nieprzyjaznym dnem parowu. Po powrocie do koboldów, władczyni dotrzymała słowa(najpewniej z głodu) Soldiana i Nekrus ruszyli wolno. Kapłanka oddała swoje racje żywnościowe głodującym koboldom, by nie nawiedzali zbyt szybko warzywniaka barbarzyńcy. Rorthall odnalazł na strychu zapiski swojej żony Darelli, niestety nic nie było przydatne. Soldiana chciała się dostać na strych, lecz barbarzyńca wzburzył się że nie będzie mu tam nikt myszkował! W nerwach zaskoczony wjawił iż Corsaadi nie mogła przyrządzić Gortowi wywaru bo jedynie jego żona z obu bliźniaczek znała się na warzeniu eliksirów. Te przełomowe słowa wyjawiły zdrajczynię! Pędem Soldiana z Nekrusem i Rorthallem ruszyli do wioski. Niestety okazało się iż z celi zniknął zarówno adept Nerulla jak i fałszywa Corsaadi. Król omal nie zginął lecz Soldiana wywołała wymioty u władcy po czym uleczyła go swoją mocą. Osłabiony władca nakazał pościg, lecz nikt Corsaadi nie widział. Dopiero po kontakcie oswojoną Orkownicą okazało się iż wsiedli na wóz okolicznego handlarza. Orkowlicza szukająca zemsty na adepcie Nerulla posłała swoje dzieci-owoce na szybki zwiad. Niestety było to spóźnione, handlarz już był martwy, a ani adept, ani Corsaadi nie sprzedali skóry łatwo. Potęga adeptki była bardzo duża, dopiero sytuacja się zrównoważyła kiedy za namową Soldiany Nekrus rzucił zaciemniającą mgłę. Orkowlicza pochwyciła adepta, a Corsaadi została postrzelona w nogę z bełtu przez Nekrusa, niestety mag został poważnie ranny kiedy mu oddała swą magią wyrzucając go w powietrze czarem. Soldiana wykorzystując ograniczone pole widzenia Darelli wytrąciła jej kulę władzy nad ziemią, oraz różdżkę. Związana Darella obiecała że to nie koniec, że fala ghouli zaleje całe Lurkwood i pochłonie wszystko wraz z całym plemieniem Black Lion. Po powrocie do obozu, wódz oznajmił iż krasnoludy ruszają już z odsieczą i że będzie potrzeba w walce pomoc istot lasu.
Pod koniec dnia pojawił się nieoczekiwany sojusznik.^^
Pod wieczór Nekrus i Soldiana mieli niezwykłego gościa, Dziadka Meraphara. Arcylicz pra-pra-pra przodek Azramtoza oznajmił iż Adoward szuka odkupienia za swój stracony honor i że będzie pomocny właścicielowi kościanej bransolety. Zapytany przez Soldianę o powód tej nagłej pomocy ze strony Licza Meraphar oznajmił iż nie potrzebuje konkurencji w postaci ghuli na swoim terenie, ponieważ psują całą zabawę i że potrzeba kogoś kto mógłby przywrócić odrobinę równowagi. Po wskazaniu przerażającym kościanym palcem Nekrusa przez Licza, Meraphar i Adoward żegnając się zniknęli powracając do swojego planu. To był bardzo męcząca, acz ekscytująca przygoda. :-)
Podziękowania za wspaniałą sesję należą się Soldianie, która mnie na nią namówiła.^^Dzięki skarbie! :* :-)