Skoro już jesteśmy w tym roku przy konwersjach, to pociągnijmy dalej temat:
Historia zaczęła się od pewnego sklepu internetowego gdzie zamówiłem figurki firmy "Plastoy", niby nic w tym oryginalnego nie było, dopóki przesyłka nie doszła...
Okazało się bowiem że mój nieumarły jeździec nie ma... rumaka. Nie znalazł się nigdzie i nie było na stanie. Noż jak tak może być? Jeździec bez konia..? To zamiast się łamać zakasałem rękawy i zrobiłem własnego :P
Trzonem figurki Abamira (Pozdrowienia dla mojego drogiego przyjaciela Macieja "Rena" dzięki któremu rumak ten zyskał imię, a także nasz przeokrutny nieumarły jeździec :-) Demokracja! Przegłosowano jednogłośnie xD ) jak i podstawą do rumaka stał się niekompletny kościany smok.
Stopy wziąłem od podobnego uszkodzonego smoczyska, przyciąłem w odpowiednich miejscach i przy pomocy drutu i kleju na gorąco przytwierdziłem do korpusu.
Kości ud i pazury oraz ramiona powstały z zabawkowych szkieletów, zbroja z pasa jakiejś dawno zapomnianej zabawki.
Łańcuch którego trzyma Naxir to zwykły łańcuszek od starego wisiorka. Mięsko na kościach czyli klej na gorąco pokryłem lakierem z połyskiem, dzięki czemu nabrało "rzeźniczego realizmu"^^
Podstawka z kartonu wzmocnionego Wikolem i Narix rusza do boju!
Tyle że czym byłby władca bez swojej wiernej armii? Szkielety umieściłem na podstawkach tak samo jak Goliathów parę wpisów wcześniej, czyli na wieczko od lekarstwa poszła masa modelarska i ogniwa łańcuszka.
Oczywiście luki w podstawkach wypełniłem Wikolem z czarną farbką akrylową żeby uzupełnić braki i wygładzić brzegi.
Całość pomalowałem paroma warstwami brązu i żółci za pomocą techniki "suchego pędzla" akurat przy figurkach nieumarłych bardzo się dobrze sprawdza.
Żeby się wyróżniały na polu bitewnym, każdy ze szkieletów otrzymał inny kolor zbroi. Płukanki z ciemnego brązu zrobiły swoje.
Tak powstały siły Narixa The Revivera! Niech nikt nie myśli że katakumby, czy krypty lub opuszczone cmentarze są bezpieczne, nigdy nie wiadomo czy nie przyczaił się tam okrutny Naxir jeździec umarłych...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz