Powziął miecz ze srebra wykuty,
Wziął hełm i złotem skute buty,
Orzeł na niebie rozwinął pióra,
Na przekór szalała słota ponura.
Przez bramy do miasta, niezłamany,
Na swoim ogierze zdobędzie dłoń damy,
Nieboskłon szarzeje, miesza się z ziemią,
Orła blask blednie, chmury się lenią.
Turniej król wystawia, na tronie zasiada,
Na dłoń rycerza suchy liść opada,
Orzeł zmókł, smuci się wielce,
Jego raj bruździ mu w podzięce.
Nastawia lance, tarcze u boku,
Koń rży bojowo, dotrzymując kroku,
Chwała orła marznie, drży z zimna,
Na gałęzi przysiada istota bezsilna.
Szarżuje niestrwożony, na swego wroga,
Jego wróg Śmierć, miłość jest sroga,
Sęp się pojawia, do karku orła pikuje,
Ten dumnym ruchem jego cios przyjmuje.
Wstaje rycerz z ziemi, chwyta za miecz,
Wróg zsiada z konia i leje się ciecz,
Spadają przez gałęzie, dziobią do krwi,
Sęp z orła dumy bezczelnie drwi.
Zmęczenie w ruchach, zbliża się sąd,
Wróg robi fintę i popełnia błąd,
Orzeł łapie za skrzydło, gruchocze kość,
Ból ogarnia sępa, lecz nie ma dość.
Z nad głowy cięcie, rozpłata przyłbice,
Jucha się leje, zadziwiają się lice,
Sęp traci oko, leży w bezruchu,
Orzeł ku niebu nastawia słuchu.
Rycerz do damy podchodzi w dumie,
Dama uśmiechem raczy jak umie,
Deszcz przemija, słońce powraca,
Chwała orła szarość nawraca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz