Pokazywanie postów oznaczonych etykietą BG (Bohaterowie). Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą BG (Bohaterowie). Pokaż wszystkie posty

wtorek, 28 listopada 2017

Vandalf

Oto i kolejna ręcznie wykonana figurka pojawia się na moim blogu. :-)

Vandalf powstał na zamówienie Artura z grupy Facebookowej "Jest Tutaj Tylko Wojna" zrzeszającej bitewnych modelarzy.

Właśnie Artur wysłał mi luźny szkic postaci tego zacnego krasnoludzkiego maga, który według legend zrodził się z ognistej wody. :-)

Vandalf w skarbcu
Wyrzeźbienie detali płaszcza było najprostsze, więcej czasu jednak zajęło mi stworzenie kostura, okazało się że musiałem wykombinować jak umieścić kryształ w tej smoczej paszczy na jego zwieńczeniu .

W mroku niewiele widać..
Kryształek wpasowany na cyjanoakrylowy klej pomiędzy zaciśniętą smoczą paszczę okazał się być udanym eksperymentem.^^ Kolejnym ważnym detalem okazała się być broda, mimo iż wyrzeźbiłem elementy pancerza o krasnoludzkim pochodzeniu musiałem je ukryć pod zwojami masywnej brody tego czarodzieja.

Odrobina światła rozjaśnia komnatę
Płukanka z czarnego koloru wydobyła szczegóły płaszcza, nadając mu wiarygodny efekt.

Nagle słychać dziwne odgłosy
Nadal jeszcze malowanie ognia sprawia mi kłopoty, ale powoli uczę się jak powinno to wyglądać, gdzie chłodniejsza część skłania się ku kolorowi czerwonemu, natomiast gorętsza ku jaśniejszej żółci.

Światło zwabiło ghula! Do boju!
Jak na moje umiejętności rzeźbienia to mogę z czystym sumieniem uznać że mi się podoba, jest typowym zwalistym krasnoludem o jak widać ciągotach do bycia piromanem. Na całe szczęście nie jest to jedyna figurka, którą wykonałem dla Artura następna trafi wkrótce na blog i nie będzie wcale mniej ognista hrr hrr hrr...

niedziela, 2 lipca 2017

Szaker

Szaker


Projekt i podstawa figurki powstały w połowie 2016 roku jeszcze, ale ukończyłem ją dopiero w tym roku. Pomysł na figurkę był ze strony Szakera, mojego kolegi z grupy "Rozpruwaczy" na Facebooku, fanów praktycznie już zamkniętego wspaniałego kanału BlindMaiden, którego do dziś osobiście uwielbiam.

Ta czaszka miała być hełmem, albo materiałem jaki na swoją głowę zakłada ten rycerz, Szaker(pozdro stary!) prosił o płonący miecz dzierżony w dłoni jak wyszło: widać:

SZaker z przodu
Stwierdziłem że takie tło będzie najlepsze dla tak groźnie wyglądającego wojownika :-)

Bok Szakera
Rogi w tle powstały do tego typu obrazków :D
Tylna strona Szakera
Po nałożeniu drugiej warstwy farbki na płaszczu, stwierdziłem że wygląda wystarczająco jako stara skóra.
Szaker wskazujący
Szaker gotowy by dowodzić armiami, na tle plugawego kręgu...

środa, 30 marca 2016

Knightpool

Knightpool



Ten oszalały rycerz jest jednym z najlepszych najemników jacy są dostępni do wynajęcia, nie waha się podjąć żadnego zadania. Niestety często przez jego brawurowe akcje zdarzają się nieprzewidziane wypadki w wyniku czego często ktoś ginie, lub smok na którego polował w gniewie zamienia okoliczną wioskę w kupkę popiołu. Knightpool nosi czerwoną zbroję żeby ukryć plamy krwi, niestety nie można powiedzieć tego samego o jego toporze czy mieczu, które bardzo często są zlane posoką niczym talerz czerniny. Mimo tego iż jest z niego bardzo nieodpowiedzialny i nieprzewidywalny kompan, można na niego czasami liczyć o ile nie stanie mu się na drodze. Podsumowując w jednym zdaniu; lepiej mieć go po swojej stronie. :-)


Figurka ta jest moim wyrazem uznania i swoistym hołdem dla filmu "Deadpool", który wyszedł niedawno w kinach, polecam! :D


Knightpool

Jego miecz jest równie ostry co i język. :-)

Wygląd figurki oparłem luźno na podstawie artu wykonanego przez DenisM79 na Deviantarcie.



źródła:
www.deviantart.com

 

 

środa, 23 marca 2016

Donde Conde

Donde Conde


Oto w końcu bardzo długo wyczekiwana figurka jednego z najlepszych Youtuberów jakich znam, figurka została zrobiona na podstawie artu stworzonego przez H.V.
Nie bijcie, pierwszy raz tworzyłem figurkę w garniturze, papieros na podstawce powstał przypadkiem, ale spodobał mi się na tyle że go zostawiłem. Chciałem jeszcze dodać gdzieś butelkę koniaku, albo jakiejś dobrej Whisky. Jednak przy papierosie i kartach niczym u Jokera stwierdziłem że to byłoby trochę za wiele. Karty pomalowałem sugerując się widocznym białym asem na czarnym tle. Garnitur powstał na podstawie tych noszonych w latach dwudziestych XX wieku. :-)

Donde Conde

 

To się nazywa mieć Jokerową/Slenderową... tfu! Pokerową twarz :D
Donde Conde

Donde Conde

Donde Conde

 

Kanał Donde Conde znajdziecie tutaj:

Donde Conde

Zapraszam na kanał i przesyłam pozdrowienia dla Donde :-)
Donde By H.V.

wtorek, 4 sierpnia 2015

Wędrowiec Pit Carter

Pit Carter


Nowy miesiąc sprowadził też ze sobą niespodziankę, z której jestem bardzo zadowolony. :-)

Jest to figurka "Wędrowca" z opowiadania "Baśni o Biesiadzie" autora BlindMaiden, która to baśń była dla mnie niesamowitą inspiracją do stworzenia poniższej figurki.

Ów Wędrowiec zaszedł do karczmy szukając wypoczynku, swe oblicze zakrywając pod białą maska. Niestety nawet wspaniała gra na lutni i przyjazne podejście do biesiadników nie wystarczyło... bowiem bywalcy karczmy okazali się zbyt żądni krwi oraz chciwi. Widząc niesamowite bogactwo, które Wędrowiec posiadał, zapragnęli zamordować zamożnego przybysza po nieudanej grze hazardowej. Na chęciach się skończyło, w ciągu paru chwil napastnicy padli martwi. Niestety... nie mieli pojęcia iż ów przybysz jest "Żniwiarzem". Kostur okazał się skrywać w sobie czarne jak noc ostrze, jak wiadomo ze śmiercią nie warto oszukiwać. Po nieudanej próbie zamordowania Pita Cartera opici biesiadnicy postanowili tłumnie ruszyć na niego z wioski , zebrali broń i z rządzą mordu stanęli Wędrowcowi na drodze, by spalić przybysza na stosie. Oczywiście ta próba również obeszła się fiaskiem, po wiosce morderców pozostała jedynie pustynia. Oraz morał; iż chciwość, mord i zemsta nie zawsze popłacają...

 


 


"...Ludzie bali się jeno maski..."
 

 




"Zaś wspaniała gra na lutni wędrowca, urozmaiciła biesiadę"


 

"Bogactwo to było, którym i król by nie pogardził"


 



"-Lecz jak wiele jesteście w stanie postawić?"

Cała baśń poniżej:
EDIT: Film najprawdopodobniej został usunięty przez autora.


"Baśn" jest malutką częścią serii przygód Pita Cartera, poniżej znajduje się cała twórczość BlindMaiden:



Pozdrowienia dla autora "Baśni", oraz podziękowania za dobre rady, co do wyglądu figurki. :-)

Źródło:
www.youtube.com/user/NieistotnyVlog

niedziela, 8 czerwca 2014

Longilius

Paladyn Longilius


 Figurka powstała na życzenie mojego przyjaciela, Macieja "Longiliusa" Wielkiego Mistrza gildii "Crusaders Knights". Ten paladyn posiada pawęż, dzięki której pewnie odpiera każdy ostrzał, czy to z kuszy, czy z łuku. Na tarczy widnieje krzyż krucjaty, symbol potęgi oraz władzy tego paladyna. Jego inkrustowany złotem młot bojowy jest równie potężny, co i cięte riposty oraz uwagi jego właściciela. Kiedy Longilius wkracza do walki szarżując z uśmiechem na ustach, przeciwnicy uciekają w popłochu. Ten szlachetny Paladyn obroni swoich nawet i własnym ciałem, by po walce wypić miodu i piwa w pobliskiej karczmie z pozostałymi przy życiu kompanami.

 



Pozdrowienia stary, jeżeli podoba Ci się figurka nie wahaj się skomentować. :-)

Figurka zrobiona na podstawie poniższego obrazka:



 

źródła: www.4plebs.org

niedziela, 1 grudnia 2013

KaeN Władca Liter

KaeN


Witajcie! Oto i kolejny przełom na moim blogu, za osobistym pozwoleniem KaeNa trafia na mojego bloga figurka jednego z najlepszych raperów na świecie, jeżeli o nim nie słyszeliście macie właśnie okazję. :-)

KeaN nazywany „Władcą Liter” jest niezwykłym bardem, oraz łotrzykiem, w młodym wieku rozpoczął swe artystyczne podboje. Słuchy chodzą iż pochodzi z miasta Sanok, mieszczącym się w planie którego pisarz Clive Barker zwie „Piątym Dominium”.


Nikt nie wie jak wygląda oblicze KaeNa i kim naprawdę jest, bowiem nigdy nie zdejmuje maski zachowując pełną anonimowość. Nie wygląd jest na pierwszym miejscu w jego twórczości, jego pieśni i przesłanie w nich zawarte są dla niego o wiele ważniejsze. Ponadto maska, alter ego KaeNa, jako symbol zwiększa jego hart ducha, dodając mu wigoru w trakcie jego występów. KaeN doskonale zdaje sobie z tego sprawę, jak potężną mocą dysponuje, jego pieśni potrafią rozbawić, skłonić do przemyślenia jak i pobudzić do walki. Słowa jak wiadomo mają swoją moc, można skazać człowieka na śmierć jednym słowem, lub go ułaskawić. Biorąc pod uwagę tą teorię, ten który jest Władcą Liter jest władcą wszystkiego.




Moc słów zawartych w pieśniach KaeNa jest jego największą bronią, czasami potężniejszą niż najostrzejszy sztylet lub miecz. KaeN potrafi nimi władać z mistrzowską precyzją, wbijając upokarzające słowa w swych wrogów niczym sztylety, oraz otaczać swych kompanów pokrzepiającymi pieśniami, niczym zbroją dodając im wiary, siły i woli walki o tak samo dużym potencjale jakim sam KaeN dysponuje.


Powiada się że pióro jest silniejsze od miecza, jeżeli tak, to pióro KaeNa jest niezwykle zabójczym sztyletem


Link do strony artysty poniżej:

<::Kliknij żeby wejść na stronę KaeNa::>

Pozdrawiam :-)

piątek, 5 lipca 2013

Minyaelin

Minyaelin


Minyaelin urodził się w Wysokim Lesie. Było to dość duże królestwo elfów. Jego ojciec, imieniem Karelian, był głównym dowódcą armii tegoż królestwa. Był on nie tylko dowódcą i doradcą króla Amrasa, który to w tamtym czasie zasiadał na tronie, ale i jego wieloletnim przyjacielem. Z tego też względu mały Minyaelin mógł dorastać i wychowywać sie na dworze królewskim. Uczono go tego wszystkiego co dworzanin powinien umieć. A nawet więcej, gdyż Minyaelin wychowywał się wraz z synem króla Evirem, który to poniekąd był rówieśnikiem syna dowódcy armii, i z tego to powodu młodego elfa uczono nawet cech które powinien mieć książę. Tak oto Minyaelin nauczył się zachowań, obyczajów, ruchów i wiele innych rzeczy które mogły go wyróżnić spośród innych mieszkańców królestwa. Dodatkowo ojciec od wczesnej młodości oswajał syna z bronią, zwłaszcza z łukiem. Młody Minyaelin odbywał treningi wraz z pozostałymi żołnierzami. Nauczył się więc walki czy jazdy konnej. Dodatkowo wpojono w niego szlachetność, honor i cały kodeks rycerski. Zresztą z tym większego problemu nie było, bo przecież te cechy leżały w elfiej naturze. Tak oto rozwijał się ten elf młody. Jedno tylko spokoju mu nie dawało. Kim była jego matka? Gdzie była? Co się z nią stało? Niejednokrotnie pytał o to ojca jednak ten nie udzielał mu odpowiedzi. Przeważnie zmieniał temat, udawał ze nie słyszy albo też warknął na syna tak, że elfowi odechciewało się rozmowy, a zaraz potem ojciec dawał mu taki trening wojskowy, że już nie miał sił pytać o cokolwiek. Jedyne czego udało mu się wywiedzieć to to ze miała na imię Aevenien, a i z racji że on był elfem to i znaczyło, że matka elfką być musiała. Również jego przyjaciel Evir starał się dowiedzieć czegoś o matce Minyaelina, podpytując o to matkę lub ojca, ale oni również go zbywali, choć najwyraźniej oboje znali ową elfkę i wiedzieli o niej sporo. Tak więc dla Minyaelina pozostawało tajemnicą kim była jego rodzicielka i wszystko co z nią związane było. Mimo usilnych prób nie udało mu się niczego w tym temacie dowiedzieć jeszcze przez wiele lat. Dorastał więc Minyaelin pod okiem ojca oficera i na dworze królewskim ucząc się coraz więcej i będąc coraz sprawniejszym, a jednocześnie tracąc nadzieję, ze uda mu się czegoś dowiedzieć o swej matce.


 

Minyaelin na co dzień

Miał już lat 170 i był dorosłym elfem kiedy to czysto przypadkowo udało mu się zdobyć pewne informacje. Któregoś razu chodząc po lesie natknął się Minyaelin na maga co to wędrował tymi samymi ścieżkami. Ów człek (a może nie człek? Minyaelin nie umiał jego rasy określić) zaczepił elfa o drogę pytając. Jego wygląd zainteresował elfa i w dyskusję z nim wdał się. Tak od słowa do słowa doszli do miejsca gdzie mag wspomniał o elfce którą znał niegdyś, a jej imię Aevenien brzmiało. Dodał że Minyaelin podobny jest do niej. Wspomniał, że owa elfka z jego stron czyli Północy Wybrzeża Mieczy pochodziła i że odeszła z tamtych stron wiele lat temu ruszając gdzieś w te strony. Minyaelina zatkało na moment, a kiedy doszedł do siebie... maga już nie było! Próżno szukał go. Nawet ślad po nim nie został... I tak oto dowiedział się Minyaelin, że matka jego prawdopodobnie gdzieś z Wybrzeża Mieczy pochodziła, choć żałował, ze nic więcej dowiedzieć się nie zdążył. Niezwłocznie chciał tam wyruszyć, aby dowiedzieć sie więcej, jednak ojciec kategorycznie zabronił mu tego, gdy tylko się dowiedział, a i król poparł go i zakazał tak Minyaelinowi jak i Evirowi Wysoki Las opuszczać . Obaj elfowie tak chowani byli, że nie przeciwstawiali się woli ojców, a i Minyaelin dodatkowo rozkazowi króla. Zawiedziony pozostał więc w królestwie. Jedyne co mu zostało to wyczytywanie w bibliotece wszelkich możliwych informacji na temat Wybrzeża Mieczy. Licząc że znajdzie jakąś wzmiankę o swej matce poznał historie a i zdobył wiele innych informacji na temat państwa owego. Tak kolejne 30 lat minęło. Wtedy to właśnie Amras stwierdził, że czas jego panowania już do końca się zbliża i pora mu Wysoki Las opuścić. A jak postanowił tak i zrobił. Wkrótce wraz z małżonką swą wypłynął za morza, , jak to elfowie robili, kiedy stwierdzili, że czas ich końca dobiegł. Władzę w państwie objął więc syn jego Evir. On to właśnie wydał rozkaz Karelianowi by syna nie zatrzymywał i pozwolił do Wybrzeża Mieczy się udać. Elf jako stary żołnierz nie śmiał rozkazowi króla się sprzeciwić. Z niechęcią pozwolił Minyaelinowi opuścić Wysoki Las i udać się gdzie tylko będzie chciał. Obdarował syna jeszcze swym łukiem najlepszym, strzałami, oddał konia wspaniałego co to Bianconero zwał sie i udzielił rad wielu. Herbolth złota nie szczędził przyjacielowi by na nic mu nie brakło. Tak oto pożegnał się Minyaelin ze swym ojcem i przyjacielem swym, obiecując że drogi do domu rodzinnego nie zapomni i powróci tu jeszcze a i nieraz wiadomości jakieś przyśle. I po tym wszystkim wyruszył elf w nieznane w celu dowiedzenia się czegoś o swej matce i by nowe światy poznać. Kilka dni minęło od kiedy opuścił Minyaelin granice Wysokiego Lasu i wjechał w granice Wybrzeża Mieczy. Przemierzał las kolejny kiedy to doszedł go odgłos rogu wojennego i posłyszał odgłosy bitwy. Nie mógł się powstrzymać i w tamtym właśnie kierunku sie udał. Z bezpiecznej jeszcze odległości zobaczył odziały ludzko-elfie które to naprzeciw orkom stanęły. To Ci drudzy mieli przewagę, i to znaczącą. U strony przeciwnej panował chaos a odział coraz szybciej się kurczył. Wszystko wskazywało na to, ze ten który nimi kierował poległ już w walce i żołnierze bronili sie na oślep bardziej niż zorganizowanie jakoś. Nie mógł elf patrzeć jak to jego bracia ginął, a i ludzi mu było szkoda. Dodatkowo uczył go ojciec że orkowie to wrogowie, bestie przeciw którym nie można mieć litości, bo i one nie będą mieć. Nie ruszył jednak pod wpływem chwili. Pomyślał wpierw co zrobić można, ocenił sytuację, wszystko zgodnie z tym co go ojciec nauczał. Wreszcie wjechał na plac bitwy na swym rumaku czarno-białym. - Łucznicy! Odwrót! Na tyły! - wykrzyknął wpierw w elfim a następnie we wspólnym języku. Żołnierze chyba niezbyt się zastanawiali któż to jest. Uznali być może, że nikt inny jak tylko dowódca tak krzyczeć może i posłuchali go. A on dalej kontynuował, jeżdżąc między nimi i nie pozwalając wrogowie się zbliżyć do siebie. Raz po raz uśmiercali któregoś orka -Żołnierze, formować linie! Zastawić się tarczami! Podpuszczać blisko i bić ile wlezie! Ci którzy żywi byli zaraz formować szyki zaczęli, przedzierając się przez wrogów. I tak oto odział ustawił się. Minyaelin na czele łuczników dawał im znać kiedy strzelać mieli i tak orków strzałami przeszywali. Jednocześnie pilnował szyków pozostałych żołnierzy by flanki nie rozproszyły się, a żołnierze mogli bronić się bez strat większych. I tak oto szala zwycięstwa na ich stronę się przelała i wreszcie przepełniła szalę i zwyciężyli. Orkowie którym udało się przetrwać uciekali w popłochu, a odział kierowany przez elfa ruszył za nimi by wybić do ostatniego. Gdy kurz bitwy opadł, żołnierze podziękowali za pomoc nieznajomemu żołnierzowi który od niechybnej śmierci ich wybawił. Nie pozwolili by ich opuścił i poprowadzili do Neverwinter, czyli księstwa z którego pochodzili przed oblicze swego dowódcy i władcy zarazem, Lorda Nashera Alagondara. Opowiedzieli mu całą historię. Lord doceniła elfa, i z racji że były dowódca poległ w walce i trzeba było jakiegoś na miejsce jego zaproponowała stanowisko Minyaelinowi, zapewniając mu również żołd odpowiedni i wszystko czego potrzebował będzie. Ponieważ elf i tak chciał na Wybrzeżu Mieczy pozostać na warunki przystał i tak pozostało. A jakiż to elf miał mieć związek z Drużyną Kamiennej Czaszki i historią owego kamienia? To dopiero okazać się miało.



Minyaelin Epicki, po prostu WoW! :-)

Biografia postaci została przygotowana przez Marcusa, MG Kamiennej Czaszki :-)

wtorek, 25 czerwca 2013

Migaja

Migaja


Nowa członkini Drużyny Kamiennej Czaszki kapłanka Migaja z rasy Elfów :-)

Opis dzięki MG DKC ^^

"Mało jeszcze wiadomo o elfiej kapłance. Nie opowiedziała bowiem jeszcze całej swej historii. Drużyna natrafiła na nią zupełnie przypadkiem i przy okazji uratowała jej życiem. Elfka odwiedzała grób swego przodka znajdujący się w kryptach pod górami, kiedy została zaatakowana przez zabójcze winorośle. I pewnie zostałaby tu na zawsze, wraz ze swym przodkiem, gdyby nie Drużyna Kamiennej Czaszki. Caellion rzucił czar odpędzenia roślin, Conrack porąbał nieco pnączy i elfka imieniem Migaja była wolna. Mimo tego, że była na wpół żywa, bez broni i nawet bez pantofelków, drużyna nie była zbyt ufna wobec niej. Ostatecznie pozwolono jej iść wraz z grupą, przynajmniej do momentu, aż wyjdą z podziemi. Jako, że czas naglił i gobliny goniły, elfka nie zdążyła opowiedzieć całej swej historii, ale przydała się w walce lecząc drużynę i utrzymując przy życiu w czasie walki przeciw liszowi i zniewolonemu Herbolthowi"

środa, 19 czerwca 2013

Przywrócony Herbolth

Tragedia Herboltha


Jak wiadomo Herbolth to członek drużyny Kamiennej Czaszki. Po odwiedzeniu Świecowej Wieży, uwolnieniu Oscara z rąk jaszczuroludzi i obronie pewnej wioski, wraz z drużyną wszedł do tuneli pod Trollowymi Wzgórzami. Tam, wskutek osunięcia skał, drużyna została rozdzielona na dwie grupy. Zaklinacz, nie chcąc działać w ten sposób, postanowił połączyć się z pozostałymi. Nieszczęśliwy wypadek sprawił, ze wraz z magiem spadł, ze skarpy. Jego upadek był śmiertelny... Kiedy towarzysze debatowali jeszcze co mają robić, zaatakowała ich horda goblinów. Grishnah chcąc spowolnić napastników, cisnął w nich ciałem Herboltha. Gobliny wciągnęły jego ciało w głąb jaskiń i drużyna nie wiedziała co działo się dalej....

Okazało się, że martwy Herbolth został zaniesiony do pana goblinów, tajemniczego lisza-nekromanty. Wcześniej jednak napastnicy oderwali ręke zaklinacza i obgryźli do kości. Dopiero lisz przywrócił ją na swoje miejsce, jednak już bez skóry i mięśni. Co dalej stało się z Herbolthem? Wszystko okaże się w swoim czasie...



Wróg czy przyjaciel..?

Podziękowania dla MG "Kamiennej Czaszki" za fabułę :-)

wtorek, 18 czerwca 2013

Oscar

Oscar


Mag imieniem Oscar został odnaleziony przez Drużynę kamiennej Czaszki na bagnach w okolicach Kniei Otulisko, gdzie był więziony przez jaszczuroludzi, którzy zamierzali złożyć go w ofierze swym pradawnym bogom. Drużyna uwolniła go z ich rąk i z magicznej klatki, w której był trzymany. Już wcześniej otrzymali list od Lesji’ego, że mogą spotkać pewnego maga zmierzającego z wyspy Alaron, z Caer Calldyrr, na Wielką Naradę Magów. Lesji ostrzegł jednak drużynę, żeby uważali, bo prawdziwy Oscar równie dobrze mógł zostać zabity przez Kult Kamiennego Kręgu, a na jego miejsce podstawiony szpieg Kultu. Drużyna postanowiła pomóc magowi dotrzeć do Zamku Smoczej Włóczni, choć cały czas "patrzą mu na ręce" i zerkają nieufanie w jego stronę. Grishnah powiedział mu wprost, że jak się okaże szpiegiem to osobiście go zaje... zabije. Póki co mag sprawdził się w podczas walk na Polach Umarłych i podczas obrony wioski Gaznadar przed atakami Jaszczuroludzi. Jednocześnie zyskał miano "szalonego maga" ponieważ jego ogniste kule latały wszędzie i nieraz trafiały i w swoich (Conrack do dziś ma poparzone plecy). Mimo ciskania kul ognia "na ślepo" mag nie wykazał złej woli i wciąż żyje podróżując z drużyną.

Można jeszcze dodać, ze w tunelach pod Trollowymi Wzgórzami nieomal stracił życie spadając ze skarpy, a następnie nieprzytomnym magiem rzucano w gobliny w celu zastopowania i umożliwienia ucieczki reszcie drużyny. Ostatecznie jakoś przeżył, choć po tym jak wilkołak łapał gdzie się dało, aby rzucić nim w gobliny, może już nigdy nie mieć potomstwa.

niedziela, 28 kwietnia 2013

Nekrus z Tumbą i Igorem

No i oto aktualizacja mojej postaci, z powodu przeprowadzki moja poprzednia figurka została na starych śmieciach. Cóż więc mogłem zrobić? Zakasać rękawy i ruszyć z nowym, ulepszonym Nekrusem. Jest to druga figurka poza Soldianą która jest w konwencji modularnej, w tym przypadku Tumba czyli bohaterski oraz nieznośny kruk Nekrusa może przenieść się na głowę powstającego z grobu n-tego Igora. Pozwala to na łatwiejsze ogarnięcie chowańca w trakcie sesji, poza tym nie wygląda to wcale źle :-) Historię Nekrusa zamieszczę jak tylko będę miał więcej czasu tymczasem efekt końcowy poniżej:



Gwoli wyjaśnienia; Tumba nie spada z kostura, ani z czachy Igora bowiem posiada wewnętrzny magnetyzm że tak powiem :D

sobota, 27 kwietnia 2013

Soldiana i burunduk

No i po długim czasie oczekiwania pierwsza z nowych figurek, jest to uzupełniona postać Soldiany, aktualnie pochodzącej z rasy krasnoludów kapłanki Pelora.



Jest to całkowicie nowa wersja i pierwsza figurka która zawiera możliwość odłączenia i przyłączenia postaci pobocznej, w tym przypadku jest to wiewiór burunduk. Mała ale bardzo pocieszna rasa wiewiórek :D

Nie mogę się doczekać dokończenia sesji, która rozpoczęła się ze starszą wersją tej postaci :-)

wtorek, 8 stycznia 2013

Krasnoludzcy bohaterowie

Bohaterowie z rasy krasnoludów wykonane na zamówienie czytelnika bloga (proszę o kontakt) Mr. J.  ;-)

Dwóch nowych bohaterów

 






 

http://i937.photobucket.com/albums/ad214/Archangel_EPOB/DnD4e_Pics_project/People/Dragon37012-cedrickdragonwornagentoftiamat.jpg


źródła:
http://www.tenkarstavern.com
http://community.wizards.com

wtorek, 2 października 2012

Arzamtoz Martehai XIII

Arzamtoz Martehai XIII

Oto i po raz pierwszy figurka Księcia blefu i słownych forteli oraz całkiem sarkastycznego kompana przygód o czym dowiedział się Wasz Nekrus, czyli autor bloga. :-)


  Postawa w stylu: Jeśli chcesz żyć, podążaj za mną, jeżeli nie... Twoja sprawa, ale zapewne zginiesz marnie...

Przeszłość tego barda jest owiana głęboką tajemnicą, lecz historia zapoznania się Nekrusa z Arzamtozem była wyjątkowo burzliwa. Bowiem nastąpiła gdy Arzamtoz niósł w worku głowę pewnego elfiego maga, który zaklął wioskę nieumarłych swą iluzją i terroryzował okolicę. Po walce ramię w ramię z ożywieńcami, oraz pomocy dwóch strażników kapłanów Vecny i magii siosty Arzmatoza, Martehai XIII wspomógł swoimi siłami udręczonego Nekrusa, który to omal zmysłów nie postradał w wieży elfiego czarodzieja. Razem przenocowali w obozie kapłanów by następnie zwiedzić ruiny świątyni Bhaala, gdzie Arzamtoz znalazł bardzo tajemniczą bransoletę z czaszkami, a Nekrus wygrał na zagadki z bardzo cwanym liszem(dziadkiem Arzamtoza jak się okazało). Następnego dnia obozu już nie było, jeden ze strażników kapłanów Vecny przeobrażony w Ghasta(wynik ugyzienia we wiosce) zrównał go z ziemią. Tumba, czyli kruk Nekrusa szczęśliwie wyprowadził Arzamtoza z obozu, gdzie ten odnalazł towarzysza siedzącego na konarze drzewa. Po ustaleniach i mało spektakularnym zejściu z drzewa nekromanty, pojawił y się na polanie elfy poszukujące powodu zakłócenia porządku w okolicznych lasach. Ghast również wyskoczył z krzaków niczym diabeł z pudełka masakrując jednego z elfów. Po długiej walce Elfy eskortowały Arzamtoza z Nekrusem do swej polowej siedziby, gdzie umiejętności blefowania do czasu ocaliły obydwóm skórę. Niestety, w wyniku intrygi kapłanów Nerulla wyszło na jaw iż "Serkun" jest w istocie Nekrusem i na dodatek(!) nekromantą. Blefowanie Arzamtoza na nic się nie zdało i trzeba było się ratować ucieczką, w środku nocy dotarli do drugiego obozu kapłanów Vecny. Ci jak się okazało bardziej zmilitaryzowani dowiedzieli się o losie poprzedniej grupy. Elfy chcące zniszczyć bransoletę Arzamtoza ścigające po nocy obu kompanów zostały rozbite przez wojów Daversona, dowódcy gwardzistów Vecny. W tym samym czasie dusza jednego z zabitych przez gwardzistów elfów spoiła się z bransoletą, Arzamtoz otrzymał niechcianego kompana, ku uciesze jego nieumarłego pradziada...

Ciąg dalszy nastąpi...

poniedziałek, 24 września 2012

Sesja z figurkami

Sesja

 

Dzięki MG "Kamiennej Czaszki" otrzymałem historię  jak i zapis obrazkowy z sesji, która się odbyła dzięki figurkom wykonanym przeze mnie, aż serce rośnie:

 

Walka ta miała miejsce w Wieży Durlaga. Drużyna Kamiennej Czaszki skusiła się na skarby,które ponoć w Wieży są ukryte, a że Wieża po drodze im była to wstąpili tam. Po rozwiązaniu kilku zagadek, minięciu pułapek i pokonaniu golema strażniczego nasi bohaterowie trafili do jadalni. Tam też natknęli się na inną grupę poszukiwaczy przygód. Owa 4-osobowa grupa nawet nie zamierzała wdawać się w rozmowy, pchani żądzą złota, jak niegdyś Durlag, rzucili się na drużynę. Walka była ciężka i wyrównana. Dwaj wojownicy dzielnie bronili się przed wilkołakiem i krasnoludem. Wspierał ich kapłan leczący ich rany, a mag uniemożliwiał czarowanie i rzucał czary wpływające na umysł. Ciężko więc było naszym bohaterom. Ale udało się wreszcie. Wpierw sprytnego fortelu użyła łotrzyca. Niezauważona w wirze walki weszła pod stół i ukradkiem dostała się do nóg maga. Arieen siedząc pod stołem podcięła mu ścięgna, a kiedy ten padł na ziemię, zaraz w pierś wbito mu dwa sztylety. Wykorzystał tą przewagę Herbolth który posłał w stronę kapłana błyskawicę, ta była na tyle potężna by zakończyć jego żywot szybko i boleśnie. Bez wsparcia maga z kapłanem, dwaj wojownicy byli już na straconej pozycji. Pierwszego z nich Grishnah dorwał wraz ze swym wilkiem i rozerwali nieszczęśnika. Drugi, choć starał się dzielnie został przeszyty strzałą Caelliona, a kiedy już opadał na kolana, Conrack zamachnął się i odciął mu głowę która poturlała się przez jadalnię.


O tej bitwie Maysen już pieśń układa.



Chipsy muszą być na każdej sesji :D

Jest to pierwsze zdjęcie na którym są przedstawione figurki "w akcji"

 

Był 15Mirtul kiedy drużyna Kamiennej Czaszki  przemierzała Las Ostrych Kłów,który stał na drodze pomiędzy Wieżą Durlaga a Świecową Wieżą. Wieczór już nastał. Postanowili więc odpocząć. Mieli też jeszcze powód aby się zatrzymać, to dziś miała być pełnia. Jak wiadomo, był to czas kiedy Grishnah nie panował nad sobą... Nie chcąc zrobić krzywdy swym towarzyszom (nawet elfowi), a i nie chcąc samemu zostać rannym, kiedy drużyna by się bronić musiała (choć elfowi mogło by być na rękę atakowanie wilkołaka) Grishnah udał się na noc z dala od grupy, w sam głąb lasu. Księżyc już świecił na niebie, gdy nasz bohater, w wilkołaczej formie wył do niego. Kiedy już skończył swą złowrogą pieśń, jego wyostrzone zmysły coś wyczuły.  Przez las wędrowała para Drowów. Czy mógłbyprzepuścić taką okazję? Zaraz pognał w ich kierunku, a nim się obejrzeli jużwyskoczył z krzaków, rzucając się z impetem na jednego i wgryzając mu się w gardło. Jego zaskoczony towarzysz stał jak zamurowany patrząc na tą scenę. Po chwili żółte ślepia bestii padły na niego, a jęzor oblizał zakrwawiony pysk.Drow w panice rzucił się do ucieczki. Nie dał jednak rady oddalić się zbytnio.Wilkołak był tuż za nim, a po chwili skoczył mu na plecy przewracając go swym ciężarem. Przez chwilę słychać było krzyki Drowa, a później już tylko odgłos rozrywanego ciała. Wilkołak znów zaśpiewał wyjąc do księżyca podnosząc w jego stronę oderwany łeb Drowa, pysk podstawił pod szyję z której sączyła się posoka…
Tak oto kończą wrogowie Grishnaha!
Autor bloga życzy smacznego druidowi z rodu Varg :-)


Partia szachów w wieży Durgala... Kawał świetnego zdjęcia wykonanego przez Conracka...

Źródło:
zdjęcie z sesji wykonał Conrack


 

czwartek, 19 lipca 2012

Drużyna Kamiennej Czaszki

Drużyna Kamiennej Czaszki

Oto Pierwsza w historii mojego bloga cała drużyna(fanfary!), jest to również pierwsze moje tak duże zamówienie, w końcu musiał nastąpić wielki finał. Dziś w całej okazałości mogę przedstawić te chwalebne figurki dzięki którym będzie miało miejsce wiele epickich przygód i jestem z tego dumny*. :D

  od lewej: wilk, Grishnah(obie formy), Maysen, Lesji, pająk, Conrack, Hebolth, Arieen, Caellion, Aion

Historia drużyny zaczyna się od śmierci karczmarza, został on podobno zabity przez elfa Herbolta i krasnoluda Conracka, w chwili jego śmierci obaj bohaterowi byli pijani, nic nie pamiętają, a okoliczności zabójstwa są niejasne do dziś. Zostali oni skazani na karę śmierci, ratunkiem dla nich była pomoc dla wioski. Zostali wysłani do lasy, do chaty wiedźmy, która to wraz ze swymi sługami nękała wioskę. Misja powiodła się, a bohaterowie znaleźli w chacie magiczny kamień, a właściwie jego część. Gdy wychodzili z chaty, zorientowali się że ktoś inny w tej samej chwili do chaty się włamał, po czym dały się usłyszeć wrzaski: "Ktoś nas uprzedził! Nie ma kamienia!" Jeszcze nie wiedzieli kto to był... W celu zbadania kamienia posłano wiadomość do Uniwersytetu Magii w Almraiven, magowie kamieniem się zainteresowali i wysłali tropiciela który miał przeprowadzić podróżników przez lasy i pokierować do miasta. Tropielem tym był półelf Caellion. W trakcie tej wyprawy, poza niezbyt przyjemnym spotkaniu z nagą i grupą orków Caellion spotkał dzika, który został jego towarzyszem w dalszych wędrówkach. Napotkali dziwnego podróżnika, który chciał im podstępnie ukraść kamień. Wszyscy wrogowie należeli do Kultu Kamiennego Kręgu, o czym drużyna dowiedziała się z listu znalezionego przy złodzieju. W Almraiven, magowie nie potrafili zidentyfikować kamienia, jednakże czuli jego wielką moc. Dlatego też posłano ich dalej, do Urbeth, do maga imieniem Lesji, słynącego ze swej wiedzy. Jednakże pojawił się problem. Urbeth leżało na wyspie, a krasnolud Conrack prędzej dałby sobie brodę uciąć niż popłynąć statkiem. Na szczęście, spotkali innego krasnoluda - Korgana, który to odnalazł tunel prowadzący pod morzem, prosto na wyspę. W tunelu czaiło się kilku Drowów, jednakże zostali oni wybici w pień przez drużynę. Ostatecznie, trafili do Lesjiego, a ten rozpoznał w kamieniu część magicznego i mistycznego Kamienia Czaszki. Wiedział on już wcześniej o tajemniczym Kulcie Kamiennego Kręgu, który chce odnaleźć kamień, a jego moce wykorzystać w złych celach. Podróżnicy, już wraz z Lesjim wrócili do Almraiven. Tam spotkali barda imieniem Maysen, który szukając natchnienia, który chcąc opiewać czyny bohaterów dołączył do grupy. Dzień później miasto zostało zaatakowane i jak nietrudno się domyśleć, agresorami byli słudzy Kultu. Drużyna chciała pomóc przy obronie miasta. Niespodziewanie zostali zaatakowani przez pewnego mocno skacowanego druida. Ten to, jak się później okazało, wilkołak, imieniem Grishnah, chcąc odpokutować swój błąd, dołączył do drużyny. Atak został odparty, a wędrowcy ruszyli do zamku pewnego lisza, który to ponoć miał wieści o kamieniu. Poszli bez Lesjiego, który miał pomóc w odbudowie miasta i zdobyć kilka nowych informacji. Zmierzając do celu zostali podstępnie zwabieni na cmentarz i zaatakowani przez bandę zombi. Uciekli do katakumb, a wraz z nimi pewna półdiablica, która znalazła się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiedniej porze, a przez to wpadła w wir walki. Jako że nie miała innego wyjścia, łotrzyca Arieen ruszyła z wędrowcami przez katakumby, po pokonaniu licznych nieumarłych kryjących się w nich(elf niemalże nie przypłacił tego życiem), dotarli do zamku lisza. Lecz i tutaj nie było im łatwo. Musieli pokonać liczne zagadki i pułapki, które na nich zastawiono. Dzięki swoim licznym umiejętnościom udało im się przez nie przebrnąć i uzyskać informację, że kolejnej części kamienia powinni szukać w Waterdeep, dodatkowo jeśli Arieen chce odnaleźć matkę musi z nimi podążyć. Wszystkich wielce zaskoczyło, iż w zamian za pokonanie go w zagadkach, lisz podarował im kolejną część Kamienia. Ruszyli wpierw do Murann, gdzie spotkali się z Lesjim. On to, w czasie święta Zielonej Trawy, opowiedział bohaterom o swojej rozmowie z Radą Magów i mianował ich Drużyną Kamienia Czaszki, wiążąc przysięgą. Ponadto, wskazał im drogę umożliwiającą ominięcie wyznawców Kultu, zyskał dla nich możliwość wejścia do Świecowej Wieży, a także pomoc lokalnych władców. Po drodze drużyna pomogła jeszcze w mieście, jakkolwiek uciekając przez góry niemalże nie zostali zjedzeni przez Purpurowego Robaka. Teraz kontynuują podróż do Waterdeep.


*Podziękowania należą się dwóm osobom, mojej najdroższej Soldianie ;-) która pomagała mi w redagowaniu(dziękuję za styl) i Markusowi Mistrzowi Gry w/w drużyny za historię.

wtorek, 17 lipca 2012

Herbolth

Herbolth

Zgodnie z obietnicą, przedstawiam kolejnego współtowarzysza podróży drużyny "Kamiennej Czaszki" nawet ich głównego dowódcę, cóż tu dużo mówić emanuje z niego czysta energia prawdziwego Zaklinacza.


  

Biografia(Dzięki MG "Kamiennej Czaszki):

Helbolth to elf pochodzący z Thay już w wieku niemowlęcym odkryto w nim magiczny potencjał. Dlatego został zabrany od rodziców i jak inne dzieci oddano go pod opiekę Czerwonych Czarnoksiężników. Nie pozostał on jednak tam zbyt długo. Jak się okazało - na własne szczęście. Został porwany w wieku 3 lat i został przekazany pod opiekę Elminstera. To pod jego okiem dorastał, uczył się pisać, czytać, ale przede wszystkim rzucać zaklęcia i wykorzystywać swój magiczny potencjał. Ostatecznie, zamieszkał w Aglarond, w mieście Velprintalar. Często, wraz ze swym mentorem i nauczycielem, odwiedzał dwór królowej Simbul, która tak jak i on była elfią zaklinaczką. Kiedy podrósł został nawet kochankiem królowej, romans nie trwał jednak długo. Kiedy niemal ujrzał światło dzienne, Herbolth, aby chronić dobre imię królowej, uciekł z kraju(choć krążą też plotki, że został wygnany - trudno powiedzieć jaka jest prawda). Ambitny zaklinacz chciał się szkolić dalej, a jako że słyszał iż dobre szkoły magów i zaklinaczy znajdują się w okolicach dżungli Chultu, w Samargol, tam też zmierzał. Podczas swej podróży zatrzymał się w małej wiosce w okolicach Gór Śnieżnych. Tamto, w pewnej karczmie upił się i kolejnego dnia obudził w lochu wraz z krasnoludem, oskarżonym o zabójstwo karczmarza. To właśnie on wraz z Conrackiem uratowali wioskę przed wiedźmą i to on pierwszy z drużyny wziął do rąk pierwszą część magicznego Kamienia Czaszki. Herbolth jest osobą dość cichą i na pozór spokojną. Zarówno krasnolud jak i wilkołak lubią kłócić się z nim, lub nawet podśmiewać się z niego. Ani łotrzyk, ani półelfowie nie stają w jego obronie. Herbolth znosi wszystko cierpliwie wzdychając tylko, a jego "Ehh" przeszło już do historii. Czasem tylko mocno rozzłoszczony grozi komuś czarami. To właśnie on został wybrany na dowódcę drużyny. Cały zaszczyt w myśl zasady, że dowódca ma zawsze najgorzej. Szczęście w tym, że piastuje tę funkcję tylko w razie potrzeby. Należy dodać że to również on uzyskał najwięcej informacji na temat Kamienia Czaszki(najwidoczniej tylko on jest na tyle godnym zaufania żeby mu te informacje przekazano). Elf jest zdolnym zaklinaczem, zazwyczaj podczas walki trzyma się z tyłu, za krasnoludem*. Gdzie spokojnie może przygotowywać zaklęcia i ciskać nimi we wrogów. Gdy spokojnie może szykować swoje zaklęcia i ciskać nimi we wrogów. Jego czary są przeważnie śmiercionośne, a jego popisowego czaru - błyskawicy, boją się nawet członkowie jego drużyny.



 *Moja najdroższa podsumowała to jednym zdaniem "Zawsze trzymaj się za krasnoludem, urwanie głowy gwarantowane!" :D

poniedziałek, 16 lipca 2012

Maysen

Maysen

Bard półelf, świetny kusznik jak i poeta. Swoją drogą pierwsza figurka barda jaką wykonałem, pierwsza również rasy półelfa. :-) Biografię postaci zawdzięczamy jak zwykle Mistrzowi Gry Markusowi.
  
Biografia:

Maysen jest półelfem, pochodzącym z Doliny Archen. Urodził się i wychował w małej wiosce w okolicach Lasu Arch. Jego ojcem był elf, matka zaś człowiekiem. Jak sam twierdzi w jego żyłach płynie więcej krwi ludzkiej niż elfiej, sam bardziej czuje stronę ludzką w sobie. Ów półelf od zawsze czuł pociąg do poezji i śpiewu, dlatego też zamiast uprawiać ziemię, wolał tworzyć wędrując samotnie po okolicznych dolinach i lasach. Niedługo więc trwało jak został bardem w swojej wiosce, zdobył szacunek i uznanie. Niestety, kiedy wrócił pewnego dnia ze swojej twórczej podróży zastał przerażający widok; jego rodzinna wioska została zniszczona, spalona, a ludność wymordowano. Maysen nie zachował się typowo, zamiast szukać winnych i mścić się za wszelką cenę postanowił nie szukać oprawców. Nie miał najmniejszego pojęcia któż mógł tego dokonać, oraz uznał iż sam nie podoła komuś kto na tyle silnemu iż wybił całą wioskę. Kiedy więc skończył opłakiwać bliskich postanowił wyruszyć w świat by rozwijać swoją twórczość i poznawać nowe historie na których bazie będzie mógł tworzyć swe dzieła. Wiedzę zdobył ogromną, jak i uznanie za swe umiejętności wśród mieszkańców miast.

Gdy wędrując tak w wieku 70-u lat po ziemiach Calimshanu, usłyszał o pewnych podróżnikach, którzy przysłużyli się przy zabiciu wiedźmy terroryzującej okolicę, oczyścili Góry Alamir z trolli, oraz tunelu do Tharsult. Postanowił poznać tych śmiałków osobiście, co sprowadziło go do Almraiven. Właśnie tu odnalazł trzech podróżników i dzika. Wyjaśnił iż chce stworzyć o nich utwór, oraz zapytał czy iść z nimi może. Drużyna zgodziła się na to, chodź z pewnymi oporami. Już podczas ataku na Almraiven pomoc barda okazała się nieoceniona. Jego śpiew wzmacniał morale drużyny i dodawał otuchy. Bard okazał się o dziwo również dobrym strzelcem, szyjącym celnie i zabójczo do swych wrogów z kuszy. Co najważniejsze odkrył w sobie zdolności uzdrawiania. Dziś to on opatruje rany towarzyszy z drużyny "Kamiennej Czaszki" oraz często wyciąga ich z tarapatów kiedy są na skraju śmierci.

niedziela, 15 lipca 2012

Conrack

 Conrack


Krasnolud barbarzyńca skory tak samo do dobrego piwa jak i bitki.
Zaznaczam że dawno mi się tak dobrze nie tworzyło żadnej figurki.*

Poniżej biografia podana oczywiście przez Markusa MG "Kamiennej Czaszki" :-)



Kto chcę buźkę pod toporek? ;D

Biografia:

Conrack jest synem Margrima, a wnukiem Naugrima Żelaznego - jednego z najsłynniejszych krasnoludzkich kowali na północy Faerunu. Gdy miała miejsce wielka ekspansja krasnoludów z zachodu na tereny Vast, (po drodze wypierania z tych ziem orków młotem i toporem) niezwykły oręż dziada Conracka zyskał sławę na cały Faerun. Zamiłowanie do tworzenia broni i fach kowalstwa były przekazywane z pokolenia na pokolenie, lecz w głowie młodemu Conrackowi nie było walenie młotem w kowadło, bardziej już walenie toporem we wraże łby... Mieszkając w Kruczym Urwisku, porcie położonym u ujścia Ognistej Rzeki miał okazje do bitki oraz spotykania wielu poszukiwaczy przygód z różnych zakątków Faerunu. Przybywali oni od Wrót Baldura aż po piaski Dambrathu - których to ciekawiły podziemne tunele Gór Zimnej ostrogi opuszczone przez krasnoludy wiele lat temu. Conrack wiele razy przez te pasma górskie podróżował głównie do Sarshel w celach handlowych, co pozwoliło mu doskonale poznać tamte tereny. Dzięki temu mógł być przewodnikiem dla wielu obieżyświatów, wędrowców i poszukiwaczy skarbów oraz przygód. Im więcej z nimi podróżował tym bardziej poszerzał swoją wiedzę o świecie poprzez rozmowy i pragnął samemu podróżować po Faerunie poznając jego nieznane, zapomniane zakątki.
Wieczorami mu się zdarzało siedzieć w porcie popijając uwarzone przez siebie piwo i obserwować przybijające do portu statki z elfami, orkami  i niziołkami na pokładzie. Najbardziej jednak zainteresowali go ludzie, jako rasa okazali się silni, zdyscyplinowani i co ciekawe nie posiadali bogatego uzbrojenia. Posiadali oni lekkie skórzane zbroje, karwasze, tarcze, duże topory jak i miecze. Jak łatwo się domyślić byli to przedstawiciele barbarzyńskich plemion. Część przybywała w celach handlowych, inni dla przygody, albo w celu pojedynkowania się z innym barbarzyńcą. Ponieważ często z byle powodu sięgali po broń pojedynkując się między sobą, Conrack postanowił wykorzystać okazję i prowokował do walki napotkanych wojowników, a ponieważ był świetnie przez ojca szkolony nieźle sobie w tym dawał radę. Skutki bywały różne, jak to w życiu bywa. Lecz dzięki temu pozyskał uznanie i zaufanie wśród barbarzyńskich wojowników(wiadomo że nic nie łączy tak dobrze jak danie sobie dobrze po mordzie).

Wkrótce Conrack w wieku 50 lat wyruszył na bardzo trudny i obfitujący w niemiłe przeżycia rejs na południe Faerunu, gdzie spotkał pozostałych kompanów z drużyny "Kamiennej Czaszki"
. Co dokładnie na statku się wydarzyło - nie wiadomo. Pewne jest, że coś okropnego, bowiem od tego czasu Conrack nigdy nie zdecydował się wsiąść na jakikolwiek statek. Podczas swojej podróży przybył do swojej miejscowości, w okolicy Gór Śnieżnych. Tam upił się w karczmie i... następnego dnia obudził się w lochu. W jednej celi z pewnym elfem! Jak to pomiędzy tymi rasami bywa, oboje nie przypadli sobie do gustu i już w lochu rozpoczęli spory. Jak się później okazało, dzień wcześniej pili razem i razem również ukatrupili karczmarza, za co skazani zostali na karę śmierci. Jedyna możliwość ułaskawienia, a tym samym oswobodzenia było rozprawienie się z pewną wiedźmą i jej sługami nękającymi wioskę. Wysłani w głąb lasu na szczęście wykonali swe zadanie. W chacie poza standardowymi łupami znaleźli dziwny magiczny kamień...

Tak oto rozpoczęła się przygoda z magicznym kamieniem czaszki, a krasnolud wraz z elfem stali się jej pierwszymi uczestnikami. Dziś, ten barbarzyńca siecze i rąbie swoich wrogów, a czasem gdy wpadnie w szał trafi i kogoś ze swojej drużyny. Najlepiej przekonał się o tym elf który ledwo uszedł z życiem... Niemniej jednak, gdyby nie Conrack drużyna nie zaszłaby daleko.

*Może przez to że tworzyłem ją słuchając "Misty Mountains Cold" ale to szczegół :D