piątek, 5 lipca 2013

Minyaelin

Minyaelin


Minyaelin urodził się w Wysokim Lesie. Było to dość duże królestwo elfów. Jego ojciec, imieniem Karelian, był głównym dowódcą armii tegoż królestwa. Był on nie tylko dowódcą i doradcą króla Amrasa, który to w tamtym czasie zasiadał na tronie, ale i jego wieloletnim przyjacielem. Z tego też względu mały Minyaelin mógł dorastać i wychowywać sie na dworze królewskim. Uczono go tego wszystkiego co dworzanin powinien umieć. A nawet więcej, gdyż Minyaelin wychowywał się wraz z synem króla Evirem, który to poniekąd był rówieśnikiem syna dowódcy armii, i z tego to powodu młodego elfa uczono nawet cech które powinien mieć książę. Tak oto Minyaelin nauczył się zachowań, obyczajów, ruchów i wiele innych rzeczy które mogły go wyróżnić spośród innych mieszkańców królestwa. Dodatkowo ojciec od wczesnej młodości oswajał syna z bronią, zwłaszcza z łukiem. Młody Minyaelin odbywał treningi wraz z pozostałymi żołnierzami. Nauczył się więc walki czy jazdy konnej. Dodatkowo wpojono w niego szlachetność, honor i cały kodeks rycerski. Zresztą z tym większego problemu nie było, bo przecież te cechy leżały w elfiej naturze. Tak oto rozwijał się ten elf młody. Jedno tylko spokoju mu nie dawało. Kim była jego matka? Gdzie była? Co się z nią stało? Niejednokrotnie pytał o to ojca jednak ten nie udzielał mu odpowiedzi. Przeważnie zmieniał temat, udawał ze nie słyszy albo też warknął na syna tak, że elfowi odechciewało się rozmowy, a zaraz potem ojciec dawał mu taki trening wojskowy, że już nie miał sił pytać o cokolwiek. Jedyne czego udało mu się wywiedzieć to to ze miała na imię Aevenien, a i z racji że on był elfem to i znaczyło, że matka elfką być musiała. Również jego przyjaciel Evir starał się dowiedzieć czegoś o matce Minyaelina, podpytując o to matkę lub ojca, ale oni również go zbywali, choć najwyraźniej oboje znali ową elfkę i wiedzieli o niej sporo. Tak więc dla Minyaelina pozostawało tajemnicą kim była jego rodzicielka i wszystko co z nią związane było. Mimo usilnych prób nie udało mu się niczego w tym temacie dowiedzieć jeszcze przez wiele lat. Dorastał więc Minyaelin pod okiem ojca oficera i na dworze królewskim ucząc się coraz więcej i będąc coraz sprawniejszym, a jednocześnie tracąc nadzieję, ze uda mu się czegoś dowiedzieć o swej matce.


 

Minyaelin na co dzień

Miał już lat 170 i był dorosłym elfem kiedy to czysto przypadkowo udało mu się zdobyć pewne informacje. Któregoś razu chodząc po lesie natknął się Minyaelin na maga co to wędrował tymi samymi ścieżkami. Ów człek (a może nie człek? Minyaelin nie umiał jego rasy określić) zaczepił elfa o drogę pytając. Jego wygląd zainteresował elfa i w dyskusję z nim wdał się. Tak od słowa do słowa doszli do miejsca gdzie mag wspomniał o elfce którą znał niegdyś, a jej imię Aevenien brzmiało. Dodał że Minyaelin podobny jest do niej. Wspomniał, że owa elfka z jego stron czyli Północy Wybrzeża Mieczy pochodziła i że odeszła z tamtych stron wiele lat temu ruszając gdzieś w te strony. Minyaelina zatkało na moment, a kiedy doszedł do siebie... maga już nie było! Próżno szukał go. Nawet ślad po nim nie został... I tak oto dowiedział się Minyaelin, że matka jego prawdopodobnie gdzieś z Wybrzeża Mieczy pochodziła, choć żałował, ze nic więcej dowiedzieć się nie zdążył. Niezwłocznie chciał tam wyruszyć, aby dowiedzieć sie więcej, jednak ojciec kategorycznie zabronił mu tego, gdy tylko się dowiedział, a i król poparł go i zakazał tak Minyaelinowi jak i Evirowi Wysoki Las opuszczać . Obaj elfowie tak chowani byli, że nie przeciwstawiali się woli ojców, a i Minyaelin dodatkowo rozkazowi króla. Zawiedziony pozostał więc w królestwie. Jedyne co mu zostało to wyczytywanie w bibliotece wszelkich możliwych informacji na temat Wybrzeża Mieczy. Licząc że znajdzie jakąś wzmiankę o swej matce poznał historie a i zdobył wiele innych informacji na temat państwa owego. Tak kolejne 30 lat minęło. Wtedy to właśnie Amras stwierdził, że czas jego panowania już do końca się zbliża i pora mu Wysoki Las opuścić. A jak postanowił tak i zrobił. Wkrótce wraz z małżonką swą wypłynął za morza, , jak to elfowie robili, kiedy stwierdzili, że czas ich końca dobiegł. Władzę w państwie objął więc syn jego Evir. On to właśnie wydał rozkaz Karelianowi by syna nie zatrzymywał i pozwolił do Wybrzeża Mieczy się udać. Elf jako stary żołnierz nie śmiał rozkazowi króla się sprzeciwić. Z niechęcią pozwolił Minyaelinowi opuścić Wysoki Las i udać się gdzie tylko będzie chciał. Obdarował syna jeszcze swym łukiem najlepszym, strzałami, oddał konia wspaniałego co to Bianconero zwał sie i udzielił rad wielu. Herbolth złota nie szczędził przyjacielowi by na nic mu nie brakło. Tak oto pożegnał się Minyaelin ze swym ojcem i przyjacielem swym, obiecując że drogi do domu rodzinnego nie zapomni i powróci tu jeszcze a i nieraz wiadomości jakieś przyśle. I po tym wszystkim wyruszył elf w nieznane w celu dowiedzenia się czegoś o swej matce i by nowe światy poznać. Kilka dni minęło od kiedy opuścił Minyaelin granice Wysokiego Lasu i wjechał w granice Wybrzeża Mieczy. Przemierzał las kolejny kiedy to doszedł go odgłos rogu wojennego i posłyszał odgłosy bitwy. Nie mógł się powstrzymać i w tamtym właśnie kierunku sie udał. Z bezpiecznej jeszcze odległości zobaczył odziały ludzko-elfie które to naprzeciw orkom stanęły. To Ci drudzy mieli przewagę, i to znaczącą. U strony przeciwnej panował chaos a odział coraz szybciej się kurczył. Wszystko wskazywało na to, ze ten który nimi kierował poległ już w walce i żołnierze bronili sie na oślep bardziej niż zorganizowanie jakoś. Nie mógł elf patrzeć jak to jego bracia ginął, a i ludzi mu było szkoda. Dodatkowo uczył go ojciec że orkowie to wrogowie, bestie przeciw którym nie można mieć litości, bo i one nie będą mieć. Nie ruszył jednak pod wpływem chwili. Pomyślał wpierw co zrobić można, ocenił sytuację, wszystko zgodnie z tym co go ojciec nauczał. Wreszcie wjechał na plac bitwy na swym rumaku czarno-białym. - Łucznicy! Odwrót! Na tyły! - wykrzyknął wpierw w elfim a następnie we wspólnym języku. Żołnierze chyba niezbyt się zastanawiali któż to jest. Uznali być może, że nikt inny jak tylko dowódca tak krzyczeć może i posłuchali go. A on dalej kontynuował, jeżdżąc między nimi i nie pozwalając wrogowie się zbliżyć do siebie. Raz po raz uśmiercali któregoś orka -Żołnierze, formować linie! Zastawić się tarczami! Podpuszczać blisko i bić ile wlezie! Ci którzy żywi byli zaraz formować szyki zaczęli, przedzierając się przez wrogów. I tak oto odział ustawił się. Minyaelin na czele łuczników dawał im znać kiedy strzelać mieli i tak orków strzałami przeszywali. Jednocześnie pilnował szyków pozostałych żołnierzy by flanki nie rozproszyły się, a żołnierze mogli bronić się bez strat większych. I tak oto szala zwycięstwa na ich stronę się przelała i wreszcie przepełniła szalę i zwyciężyli. Orkowie którym udało się przetrwać uciekali w popłochu, a odział kierowany przez elfa ruszył za nimi by wybić do ostatniego. Gdy kurz bitwy opadł, żołnierze podziękowali za pomoc nieznajomemu żołnierzowi który od niechybnej śmierci ich wybawił. Nie pozwolili by ich opuścił i poprowadzili do Neverwinter, czyli księstwa z którego pochodzili przed oblicze swego dowódcy i władcy zarazem, Lorda Nashera Alagondara. Opowiedzieli mu całą historię. Lord doceniła elfa, i z racji że były dowódca poległ w walce i trzeba było jakiegoś na miejsce jego zaproponowała stanowisko Minyaelinowi, zapewniając mu również żołd odpowiedni i wszystko czego potrzebował będzie. Ponieważ elf i tak chciał na Wybrzeżu Mieczy pozostać na warunki przystał i tak pozostało. A jakiż to elf miał mieć związek z Drużyną Kamiennej Czaszki i historią owego kamienia? To dopiero okazać się miało.



Minyaelin Epicki, po prostu WoW! :-)

Biografia postaci została przygotowana przez Marcusa, MG Kamiennej Czaszki :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz